Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kurek91 z miasteczka Suszec. Mam przejechane 5601.61 kilometrów w tym 180.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kurek91.bikestats.pl
  • DST 35.20km
  • Czas 01:50
  • VAVG 19.20km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Improwizacja w Gliwicach

Wtorek, 22 października 2013 · dodano: 23.10.2013 | Komentarze 0

Od ponad roku studiuje i mieszkam w Gliwicach, a dopiero teraz wziąłem ze sobą rower, by trochę tu pojeździć. Wyjechałem bez planu i na bieżąco planowałem swoją małą wycieczkę.


Kategoria <50


  • DST 18.30km
  • Teren 5.20km
  • Czas 00:49
  • VAVG 22.41km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Małe co nieco

Sobota, 19 października 2013 · dodano: 19.10.2013 | Komentarze 0

Pogoda ładna, żal nie wykorzystać. Trasa nie duża, ale chociaż się ruszyłem w tą naszą piękną złotą jesień na rowerze, co zdarza mi się co raz rzadziej....ech....


Kategoria <50


  • DST 105.69km
  • Czas 04:26
  • VAVG 23.84km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Do sąsiadów na kawę

Niedziela, 25 sierpnia 2013 · dodano: 30.08.2013 | Komentarze 0

Po solidnym śniadaniu i porannej Mszy Świętej wyruszyłem w trasę bez specjalnego planu. Właściwie przez pierwsze 20km nie wiedziałem co ze sobą począć, gdzie jechać. W Pawłowicach doszedłem do wniosku, że warto by wybrać się do Cieszyna, którego w tym roku jeszcze nie odwiedziłem. Po chwili namysłu ruszyłem w wybraną stronę, podczepiając się pod piątkę kolarzy śmigających na swych szosówkach. Udało mi się jechać ich tempem kilkanaście kilometrów, ale więcej nie wchodziło w grę żeby się nie zajechać na początku dnia. Droga do Cieszyna minęła szybko i zgrabnie. W niedzielę nie było dużego ruchu, dokuczał trochę wiatr ale póki co był znośny. 5km przed Cieszynem przyszedł mi do głowy pomysł: "A może by tak pojechać z Ceskiego Tesina do Karviny". Uznałem, że pomysł jest znakomity i ruszyłem do naszych sąsiadów na obiecaną w tytule kawę. Po chwili odpoczynku skierowałem się w stronę Karviny. Droga bardzo dobra, szerokie pobocze, które później zmienia się w drogę rowerową, szybki asfalt. Wiatr wiał w plecy więc całą drogę śmignąłem jak błyskawica. Z Karviny wróciłem do Polski przez Gołkowice i tu zaczęły się małe trudności. Wiatr przybrał na sile i dmuchał w czoło. Na szczęście nauczony doświadczeniami z wyprawy nad Bałtyk, nie walczyłem z nim tylko poddałem się jego woli. Jak trochę zelżał mogłem jechać żwawiej i szybciej, a gdy dmuchał pedałowałem tak by wkładać w jazdę tylko tyle siły, aby gładko posuwać się naprzód. Następnie wjechałem do Jastrzębia Zdroju i jako, że była wydzielona droga rowerowa postanowiłem się nią dalej poruszać, skoro już jest to czemu jej nie wykorzystać. Droga rowerowa jak droga rowerowa, chodnik przedzielony na pół, wyłożony kostkami o różnych kolorach i oprócz znaku, nawet co pewien czas namalowany był rower na czerwonej kostce. Miejscami droga rowerowa była przedzielona od chodnika żywopłotem. Ale w obu przypadkach spotkałem pieszych na swojej drodze. Staram się być wyrozumiały, ale nie po to jest droga rowerowa (na prawdę bardzo dobrze oznakowana), żebym musiał uważać na pieszych....takie moje zdanie. Z Jastrzębia skierowałem się do domu na obiad.
Dobrze spędzony dzień :)


Kategoria 100<


  • DST 145.22km
  • Czas 06:41
  • VAVG 21.73km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Szlakiem architektury drewnianej-pętla pszczyńska

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · dodano: 30.08.2013 | Komentarze 0

Tą trasę planowałem przejechać już w zeszłym roku, ale nie wyszło, jakoś nigdy nie było na nią czasu. W końcu przypomniałem sobie o niej i wyruszyłem w drogę. Zdjęcie trasy w telefonie, nawigacja i... minąłem 2 kościoły drewniane w Ćwiklicach i Grzawie. No cóż mówi się trudno i ruszyłem w dalszą drogę odwiedzając po kolei Jawiszowice, Wilamowice, Starą Wieś, Bestwinę i Bielsko-Biała. Z Bielska trasa biegła dalej w kierunku Skoczowa przez Jasienicę, ale okazała się drogą ekspresową. Na szczęście wzdłuż niej prowadziła droga rowerowa "dookoła Bielska-Białej". Poruszając się nią dojechałem do odcinka kamienistego. Mogę o nim powiedzieć tylko tyle, że bardziej równe jest dno rzeki. Trochę się pomęczyłem, ale ruszyłem w dalszą drogę i po pewnym czasie dojechałem do Jasienicy. Tutaj postanowiłem, że nie pojadę dalej wzdłuż głównej drogi i będę podróżował na "czuja". Wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle. Kilka razy się pogubiłem, jeżdżąc po okolicznych wioskach i nadłożyłem dobre 20 km. W końcu wyjechałem w miejscowości Bielowicko i moim oczom ukazał się znak wskazujący drogę do Skoczowa. Z tego miasta zostało mi jeszcze około 1/3 szlaku. Postanowiłem jednak zmienić trochę trasę i udałem się w kierunku Simoradza i Ochab, a następnie przez Strumień wróciłem do domu. Zakładana trasa miała mieć 133km, a ja zrobiłem 145. Trochę więcej niż planowałem na ten dzień, ale byłem zadowolony. Pozostała część trasy będzie czekać na swoją kolej.

Trasa przybliżona:
-


Kategoria 100<


  • DST 88.10km
  • Czas 04:12
  • VAVG 20.98km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chałupki welcome to...

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Wraz z Gangiem dzikich wieprzy, choć tego dnia trochę okrojonym, wyruszyliśmy w celu dojechania do Chałupek. Jako, że nie jechał z nami nasz człowiek-GPS, trasa wyszła trochę inna niż zamierzaliśmy. Całą drogę poruszaliśmy się głównymi ulicami i miejscami ruch był całkiem spory. Trasa choć niezbyt wymagająca dala nam w kość i za Turzą Śląską, ok 14km przed Chałupkami zawróciliśmy. Drogę powrotna wyznaczyliśmy inna, dla małego urozmaicenia naszej niedzielnej wycieczki.
Do Chałupek nie udało nam się dojechać, ale będzie jeszcze okazja to nadrobić :)


Kategoria <50<100


  • DST 113.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 07:15
  • VAVG 15.59km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Równica

Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

O godzinie 6:00 wyjechaliśmy z miejsca zbiórki naszego "gangu" rowerowego i ruszyliśmy na południe. Na drodze nie działo się wiele. Świetna pogoda, super towarzystwo, ruch raczej mały. Do Skoczowa jechaliśmy drogami asfaltowymi, a następnie wskoczyliśmy na drogę rowerową biegnącą wzdłuż Wisły(rzeki, nie miasta ;p) Trasa ta doprowadziła nas pod samą Równicę, gdzie zaczęliśmy wspinaczkę. Ze wszystkich obecnych mogłem się poszczycić największym doświadczeniem i ilością przejechanych km w górach, więc też w miarę szybko zostawiłem stawkę z tyłu (choć nie wszystkich). Po około dwudziestominutowym pedałowaniu byłem na górze, skąd rozpościerał się piękny widok.Po paru minutach dojechała do mnie reszta stawki. Na górze zjedliśmy co nieco i po nie małym odpoczynku ruszyliśmy w dół oraz w drogę powrotną. Z powrotem również jechaliśmy drogą wzdłuż Wisły, zatrzymując się na "Złoty napój" w przydrożnej restauracji. W domu byliśmy około godziny 14:30


Kategoria 100<


  • DST 87.50km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:39
  • VAVG 18.82km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Karvina i dżungla

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Tego dnia postanowiliśmy wybrać się do Karviny na czeskie piwko. Po zbiórce "Gangu dzikich wieprzy" ruszyliśmy w drogę. Trasa mijała szybko, bez przeszkód, aż znaleźliśmy się koło Cieszyna. Po przestudiowaniu mapy skierowaliśmy się na Karvinę i po paru kilometrach znaleźliśmy się w dżungli. Na szczęście przez ten polsko-czeski las równikowy biegła sobie mała ścieżka, którą się poruszaliśmy. Po przebyciu tej roślinności znaleźliśmy się nad rzeką Olzą, a za chwilę w Czeskiej Republice i samej Karvinie. Po postoju na umówionym piwie (swoją drogą było wyśmienite) ruszyliśmy w drogę powrotną. Jako, że staramy się nie trzymać głównych dróg, jak i również dróg asfaltowych, zjechaliśmy w boczną dróżkę. Jak się okazało był to ślepy zaułek, ale nie chcąc się wracać ruszyliśmy na przełaj przez wzgórza. Po wspinaczce za drzewami ukazały nam się zabudowania, a później asfalt. Wyszliśmy na drogę, skręciliśmy w lewo i... znów ślepa uliczka. Obraliśmy więc kierunek przeciwny i jak się za chwilę okazało byliśmy już w Polsce. Po tych paru złych wyborach dalsza droga przebiegła bez problemów.


Kategoria <50<100


  • DST 42.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 25.20km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3

Niedziela, 2 czerwca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Ostatniego dnia naszej wycieczki pogoda trochę się poprawiła i po Mszy św. oraz śniadaniu ruszyliśmy w dół do Żywca. Zjazd przyjemny i przede wszystkim długi. Co pewien czas zmienialiśmy się na prowadzeniu i każdy ciągnął nasz długi wężyk. Później stawka trochę się porwała, ale już razem przyjechaliśmy w miejsce, z którego dwa dni wcześniej wyruszaliśmy. Każdy porobił jeszcze kilka pamiątkowych fotografii i po dłuższym pakowaniu się oraz pożegnaniu wszystkich, wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu.
Kolejna wycieczka zakończona sukcesem, za co Bratu Mirkowi z całego serca dziękuję i mam nadzieję, że w przyszłym roku znowu pojedziemy.






  • DST 71.00km
  • Czas 03:57
  • VAVG 17.97km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2

Sobota, 1 czerwca 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Ujsoły - Korbielów

Po Mszy św. oraz pysznemu śniadaniu pożegnaliśmy się z gospodarzami i wyruszyliśmy zmierzyć się przygotowaną trasą. Tego dnia pogoda od rana nie dopisywała, wisiały nad nami ciężkie chmury, z których w każdej chwili mogło zacząć padać. Długo nie trzeba było czekać. Pierwsze krople spadły podczas podjazdu na Słowację. Na starym przejściu granicznym, poubieraliśmy przeciwdeszczowe kurtki i ruszyliśmy w dół. Następny postój był pod zadaszonym przystankiem autobusowym, w którym to pierwsi czekali na ostatnich
(czyt. mnie ;p). Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej i skręciliśmy w lewo, na całkiem stromy podjazd. Na szczycie, pod kapliczką, czoło stawki czekało na resztę (tym razem już nie mnie :D). Mijają sekundy, minuty, kwadrans a tu nie ma 3 naszych rowerzystów. Żeby tego było mało nie można się było do nich dodzwonić. Po kolejnych 10 minutach i nawoływaniach ruszyliśmy dalej z nadzieją, że może nasz samochód techniczny ma ich na oku. Po paru kilometrach przy skrzyżowaniu z główną drogą znalazły się trzy małe świnki w chatce...eee...to znaczy zguby pod przystankiem autobusowym. Po krótkim ochrzanie, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Woda chlapała z góry, dołu, prawej i przodu, a do tego teren ten jest strasznie pagórkowaty. Moja słaba kondycja pomału, co raz bardziej dawała mi się we znaki. W Novoci zatrzymaliśmy się na posiłek, szybki bo cały czas padało. Teraz przed nami góra, dół, góra, dół, duża góra, co znaczy masę pagórków i podjazd do Korbielowa. Z początku trzymałem się czołówki, ale ukształtowanie terenu dało mi popalić i szybko straciłem ich z oczu. Koledzy za mną niestety też mieli ciężko i w końcu zostałem na drodze sam, nie widząc nikogo przed ani za sobą. Gdy w końcu skończyły się pagórki, rozpoczął się podjazd pod Korbielów. Już na początku miałem ciężko, ale w połowie miałem na prawdę dość. Mimo tego nie poddałem się parłem przed siebie, nie zsiadając z roweru i w końcu z chlupoczącymi butami dotarłem na szczyt. Pokonałem słabości i dobrnąłem. Po dłuższym oczekiwaniu rozpoczął się przyjemny zjazd, aż do samego domku w którym mieliśmy przenocować. Wieczorem oczywiście, jeśli jesteś z Bratem Mirkiem, wspaniałe, obowiązkowe ognisko. i tak zakończył się drugi dzień.




  • DST 78.00km
  • Czas 03:18
  • VAVG 23.64km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1

Piątek, 31 maja 2013 · dodano: 09.10.2013 | Komentarze 0

Bielsko-Biała - Ujsoły

Chciałem, tak jak ostatnio, wyruszyć na trasę już z domu, ale kiedy obudziłem się o 3 nad ranem zmieniłem plany. Lało jak z cebra, więc postanowiłem że do Bielska zajadę samochodem. Wyjechałem przed 6 i wciąż padało, ale w Pszczynie moim oczom ukazało się słońce, a w Bielsku pogoda była bardzo przyjemna. Po porannej Mszy świętej w kościele pw. św. Andrzeja Boboli i śniadaniu wyruszyliśmy na trasę, bardzo podobną jak przed rokiem, ale jak powiedział Brat Mirek "droga zawsze jest inna". Ekipa też była inna, ale bardzo zmotywowana. Kierowaliśmy się na Szczyrk by zdobyć pierwszą przełęcz. Przed wjazdem na Salmopol zatrzymaliśmy się przy Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski, pod które podjazd też daje w kość. Następnie szybki zjazd, na którym kolega prawie nie stracił zębów i ruszyliśmy pod górę. Moja kondycja tego roku nie była najlepsza, a do tego postanowiłem utrudnić sobie życie i jechałem z załadowanymi sakwami. Ale przecież pokonywałem już większe trudności więc niby ja mam nie dać rady?! Momentami było bardzo ciężko, ale dopełzłem na górę, na której już szykowano posiłek. Gdy wszyscy się posilili ruszyliśmy w dół do Wisły, a następnie w górę na Kubalonkę. Po osiągnięciu szczytu zatrzymaliśmy się na rozgrzewającą herbatę. Następnie czekała nas wspinaczka do Koniakowa. Choć ostatni podjazd tego dnia, moim zdaniem był on najtrudniejszy. Teraz został zjazd do Milówki i prosta droga do Ujsołów (bądź Ujsuł), gdzie zaklepane mieliśmy pokoje. Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i tym akcentem skończył się dzień.