Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kurek91 z miasteczka Suszec. Mam przejechane 5601.61 kilometrów w tym 180.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kurek91.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:281.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:01
Średnia prędkość:21.59 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:93.67 km i 4h 20m
Więcej statystyk
  • DST 85.00km
  • Czas 04:07
  • VAVG 20.65km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 3

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 0

Korbielów-Suszec

Po śniadaniu i oczywiście Mszy Świętej ruszyliśmy w stronę Bielska-Białej. Tego dnia pogoda dopisał, wyszło Słońce i zrobiło się ciepło, dlatego też jechało się lepiej i żwawiej. W Żywcu zatrzymaliśmy się nad rzeką Solą na krótki odpoczynek. Tego dnia tempo było najszybsze, a czołówka tak pruła, że nie byłem w stanie dotrzymać im tempa. Przez całą wycieczkę wyglądało to mniej więcej tak: 2 osoby na kolarzówkach i Brat Mirek z przodu, następnie 3 trekkingi, 2 górale i stawkę zamykali opiekunowie. Dojeżdżając do Bielska-Białej, pogoda zrobiła się marudna i niebo się zachmurzyło, a w samym Bielsku złapała nas ulewa. Cały przemokłem, razem z bielizną i moim telefonem komórkowym. Ale na szczęście wtedy jeszcze miałem Nokię, upadki i woda jej nie straszne ;). W domu misyjnym Pallotynów poprzebieraliśmy się w suche ubrania i po krótkiej rozmowie nadszedł czas pożegnania. Każdy ruszył w swoją stronę, ale tylko ja skierowałem się do domu na rowerze:) Czas spędzony wspaniale i życzyłbym sobie jeszcze raz go przeżyć. Poznałem wspaniałych ludzi i bardzo serdecznie ich pozdrawiam, jeżeli tutaj trafią ;)




  • DST 76.00km
  • Czas 03:10
  • VAVG 24.00km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 2

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 3

Ujsoły-Słowacja-Korbielów 76km

Drugi dzień zmagań rozpoczęliśmy od śniadania i Mszy świętej. Pogoda się nie poprawiła, a wręcz było gorzej. Wisiały ciemne chmury, które nie zapowiadały nic dobrego, a mój stan zdrowia pozostawiał wiele do życzenia. Nie miałem już gorączki, ale katar był jeszcze gorszy. To oczywiście nie przeszkodziło mi w wyruszeniu w dalszą podróż. Po nie małym podjeździe przekroczyliśmy granicę Polsko-Słowacką. Po stronie naszych sąsiadów czekał na nas długi zjazd, po którym teren się trochę wypoziomował. Zaraz jednak po zjeździe czekała nas nieprzewidziana przerwa, kolega złapał gumę. Po dłuższej naprawie i napompowaniu dętki ruszyliśmy dalej. W Námestowie nad jeziorem zjedliśmy małe co nieco i po odpoczynku ruszyliśmy w stronę Polski do Korbielowa. W samą porę wsiedliśmy na rowery, ponieważ chmura która śledziła nas jakiś czas, w końcu nas dopadła i zaczęła płakać, że już odjeżdżamy. Przez większą część trasy trzymaliśmy się głównej drogi, ale w pewnym momencie Brat Mirek skręcił w boczną uliczkę. Poprowadził nas drogą, z której widać Babią górę, ale cała przysłoniła się chmurami i nie pozwoliła nam dojrzeć swojego piękna. W Korbielowie zatrzymaliśmy się na drugim noclegu. Zdrowie trochę się poprawiło, pomogła ciepła herbatka i rosołek oraz wziąłem udział w drugim ognisku, które magicznie przywraca wszystkie siły.
Tak zakończył się drugi dzień.




  • DST 120.00km
  • Czas 05:44
  • VAVG 20.93km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 1

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 0

Suszec-Ujsoły

Pewnego razu poznałem wspaniałego człowieka, który okazał się Bratem Pallotynem. Stał się moim przyjacielem, który zaproponował wyjazd na rowerach. Trasa pozostała mi nie znana, ale jak tu nie zaufać planom takiego człowieka. Początek trasy znajdował się w Bielsku-Białej, do którego postanowiłem dojechać na rowerze z sakwami na bagażniku i zrobić trochę więcej kilometrów. Inni dotarli tam samochodami, bądź też mieszkali na miejscu. Była nas dwunastka: 4 osoby na trekkingach, 2 na góralach, 3 na kolarzówkach i Brat Mirek, który jechał na zmodyfikowanym góralu, plus 2 kierowców samochodu. Wyjechałem o godzinie 4:00 rano i bardzo spodobała mi się ta pora. Na drodze nie było oznak życia, tylko ja, rower i muzyka w słuchawkach, muszę częściej wyjeżdżać o tej porze. O 6:10 dojechałem na miejsce spotkania. Po Mszy świętej i śniadaniu wrzuciliśmy nasze bagaże do samochodu, który towarzyszył nam całą drogę (prawdziwy luksus). Po chwili byliśmy gotowi ruszyć w stronę Szczyrku, by tam zmierzyć się z pierwszą przełęczą. Ale i sam wyjazd z Bielska postawił przed nami nie mało górek, tak na dobrą rozgrzewkę, a Brat dyktował zabójcze tempo, które pozostało takie do końca wyprawy. Do teraz ciężko uwierzyć jaką osiągnęliśmy średnią, mimo tylu podjazdów. Wjeżdżając na Salmopol(934 m n.p.m. ) rozciągnęliśmy się w długi wąż i muszę przyznać, że było ciężko. Na szczycie przerwa na mały posiłek, po której czekał nas przyjemny zjazd do Wisły Czarne.
Pogoda nie dopisywała, było wietrznie i chłodno, a my wspinaliśmy się cali spoceni na Kubalonkę(758m n.p.m.). Następnie przy zjeździe podzieliliśmy na 2 grupy, z czego jedna źle skręciła(w tym ja) i trochę pobłądziliśmy. Ale kilkanaście minut później trafiliśmy na czekających na nas pozostałych uczestników wycieczki i już jako jedna grupa przyjechaliśmy do Koniakowa. Po kolejnym posiłku ruszyliśmy w dół w stronę Milówki i Ujsół, gdzie też znajdował się nasz pierwszy nocleg. Po kolacji, wróciłem do pokoju i do rana już nie wstałem. Rozchorowałem się, miałem strasznie męczący katar i gorączkę. Ominęło mnie ognisko, ale trzeba było się kurować żeby jako tako czuć się następnego dnia.
Nieciekawie zakończyłem dzień 1 tej wycieczki.