Info
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Maj2 - 2
- 2015, Lipiec13 - 0
- 2014, Luty3 - 3
- 2013, Październik4 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 0
- 2013, Maj2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec3 - 3
- 2011, Sierpień7 - 2
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Luty2 - 0
- 2010, Sierpień3 - 1
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- DST 120.00km
- Czas 05:44
- VAVG 20.93km/h
- Sprzęt Kely
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 1
Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 13.03.2013 | Komentarze 0
Suszec-Ujsoły
Pewnego razu poznałem wspaniałego człowieka, który okazał się Bratem Pallotynem. Stał się moim przyjacielem, który zaproponował wyjazd na rowerach. Trasa pozostała mi nie znana, ale jak tu nie zaufać planom takiego człowieka. Początek trasy znajdował się w Bielsku-Białej, do którego postanowiłem dojechać na rowerze z sakwami na bagażniku i zrobić trochę więcej kilometrów. Inni dotarli tam samochodami, bądź też mieszkali na miejscu. Była nas dwunastka: 4 osoby na trekkingach, 2 na góralach, 3 na kolarzówkach i Brat Mirek, który jechał na zmodyfikowanym góralu, plus 2 kierowców samochodu. Wyjechałem o godzinie 4:00 rano i bardzo spodobała mi się ta pora. Na drodze nie było oznak życia, tylko ja, rower i muzyka w słuchawkach, muszę częściej wyjeżdżać o tej porze. O 6:10 dojechałem na miejsce spotkania. Po Mszy świętej i śniadaniu wrzuciliśmy nasze bagaże do samochodu, który towarzyszył nam całą drogę (prawdziwy luksus). Po chwili byliśmy gotowi ruszyć w stronę Szczyrku, by tam zmierzyć się z pierwszą przełęczą. Ale i sam wyjazd z Bielska postawił przed nami nie mało górek, tak na dobrą rozgrzewkę, a Brat dyktował zabójcze tempo, które pozostało takie do końca wyprawy. Do teraz ciężko uwierzyć jaką osiągnęliśmy średnią, mimo tylu podjazdów. Wjeżdżając na Salmopol(934 m n.p.m. ) rozciągnęliśmy się w długi wąż i muszę przyznać, że było ciężko. Na szczycie przerwa na mały posiłek, po której czekał nas przyjemny zjazd do Wisły Czarne.
Pogoda nie dopisywała, było wietrznie i chłodno, a my wspinaliśmy się cali spoceni na Kubalonkę(758m n.p.m.). Następnie przy zjeździe podzieliliśmy na 2 grupy, z czego jedna źle skręciła(w tym ja) i trochę pobłądziliśmy. Ale kilkanaście minut później trafiliśmy na czekających na nas pozostałych uczestników wycieczki i już jako jedna grupa przyjechaliśmy do Koniakowa. Po kolejnym posiłku ruszyliśmy w dół w stronę Milówki i Ujsół, gdzie też znajdował się nasz pierwszy nocleg. Po kolacji, wróciłem do pokoju i do rana już nie wstałem. Rozchorowałem się, miałem strasznie męczący katar i gorączkę. Ominęło mnie ognisko, ale trzeba było się kurować żeby jako tako czuć się następnego dnia.
Nieciekawie zakończyłem dzień 1 tej wycieczki.