Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kurek91 z miasteczka Suszec. Mam przejechane 5601.61 kilometrów w tym 180.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kurek91.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:376.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:17:05
Średnia prędkość:22.04 km/h
Maksymalna prędkość:67.90 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:125.53 km i 5h 41m
Więcej statystyk
  • DST 95.60km
  • Czas 04:25
  • VAVG 21.65km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na niedzielne popołudnie

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 20.11.2012 | Komentarze 0

Piękna słoneczna pogoda, szybka trasa na niedzielne popołudnie.
Przy okazji zatrzymałem się przy zamku w Chudowie
"


Kategoria <50<100


  • DST 135.70km
  • Czas 07:22
  • VAVG 18.42km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Góra Żar i trochę piasku

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 15.11.2012 | Komentarze 0

Suszec-Góra Żar
Odkąd wróciliśmy z Mariuszem znad naszego Bałtyku tak zostałem sam na rowerze. Mój wierny przyjaciel i towarzysz drogi uznał, że ma dość ;(. Tak więc oprócz niedzielnych wypadów z moim wujkiem i jego kolegami nie pozostało mi nic innego jak samotne pedałowanie… Ale dostałem propozycję od męża mojej kuzynki Adama, by wybrać się razem na górę Żar. Grzechem byłoby nie skorzystać z nadarzającej się okazji (przyzwyczaiłem się do samotnego jeżdżenia, ale już zaczynało mnie to męczyć).

Po porannej mszy wyruszyliśmy o godzinie 8 z pod mojego domu w kierunku Bielska-Białej. Rano ruch nie duży, wiatru mocnego nie było, ale jechało się wyjątkowo ciężko (do teraz nie wiemy dlaczego). Podróżując główną drogą dotarliśmy Bielska i zaczęliśmy podjazd na Przegibek. Przebiegał w miarę sprawnie i szybko. Na górze chwila przerwy, cola i dwa lody dla ochłody. Następnie droga w dół do Międzybrodzia Żywieckiego i zaczęliśmy wspinaczkę do naszego celu. Jechało się w miarę dobrze, odpowiednie przygotowanie, ale upał był nie do wytrzymania (termometry wskazywały 35oC), droga bez drzew i odrobiny cienia. Ale z rowerów nie zsiedliśmy i dojechawszy na górę rozkoszowaliśmy się… smakiem zimnego piwa :D Widokami oczywiście też, ale po takim wysiłku o niczym innym nie myśleliśmy jak tylko o schłodzonym „złotym napoju”. Następnie oczywiście pamiątkowe fotki, obiad składający się z pizzy i zjazd, ta najprzyjemniejsza część. Zjeżdżało się oczywiście wyśmienicie (jak zawsze), ale za bardzo poniosła mnie fantazja i prędkość. Zapomniałem o pierwszej zasadzie:„Zwolnij- Nie znasz drogi zjeżdżając pierwszy raz”. Nie znałem, nie zwolniłem i nie spodziewałem się piasku na zakręcie. Przy prędkości ok. 40km/h nacisnąłem hamulec, skręciłem kierownicą, a dalej poszło już gładko ;). Najpierw na kolano i łokieć, a potem głową (w kasku) o asfalt i na dokładkę przygniótł mnie rower. Następnie przejechałem trochę po asfalcie i wylądowałem w pokrzywach. Wstępne oględziny wykazały, że mam zdarty łokieć, cały bok i kolano, ale rower wyglądał na nieuszkodzony, tylko kierownica się przekrzywiła (całe szczęście). Wsiadłem z powrotem na rower i dokończyłem zjazd, już pomalutku. Adam czekał na mnie na dole i przeczuwał, że coś się stało. Szybka rozmowa o wypadku i podbiłem do pierwszego domu z prośbą o użyczenie wody utlenionej. Przemyłem rany i wyglądało, że jest dobrze. Adam poszedł wykąpać się do jeziora i po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną. Na Przegibku krótki postój, na którym doszedłem do wniosku, że strasznie boli mnie pięta, gdy na niej staje, ale przecież nie będę się tym teraz martwił. Po jeszcze jednym postoju w Pszczynie na małe co nieco, wróciliśmy do domu.

Następnie zaczęły się poważne oględziny. Rower o dziwo nie ucierpiał mocno, pojawiła się rysa na błotniku i zgubiłem bidon… A co do mnie to mogę powiedzieć tylko tyle, że gdyby nie kask i pomoc Boga lub anioła stróża pewno bym nie miał okazji tego napisać. Oprócz zadrapań, podartą miałem bieliznę, pięta bolała przez 2 tygodnie, a w kasku pojawiło się wielkie pęknięcie. I niech mi ktoś powie, że szkoda na niego pieniędzy to zaroski go pizna w łeb ;p I tak też od tego czasu na wszystkich zjazdach już tak nie szaleję ;)
Ale podróż zaliczam do bardzo udanych, jest przynajmniej o czym pisać ;)



Kategoria 100<


  • DST 145.30km
  • Czas 05:18
  • VAVG 27.42km/h
  • VMAX 67.90km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Salmopol

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 21.11.2012 | Komentarze 0

Nareszcie znalazłem czas, żeby dodać wszystkie zaległe wycieczki ;)
To był mój drugi wjazd na Salmopol, drugi raz od strony Szczyrku; muszę też wjechać od Wisły, ale to zostawię sobie na przyszły rok.
Zawsze do Bielska jeździłem główną drogą (duży ruch i w samym Bielsku brak pobocza), więc tym razem postanowiłem jechać inaczej i jak się okazało nadłożyłem drogi i zgubiłem się w mieście ;p Ale po kilkunastu minutach znalazłem właściwą drogę i ruszyłem w stronę Szczyrku. Jako, że był to moja druga wspinaczka na tą górę (i to w niedługim odstępie) jechało się super, właściwie nawet się za bardzo nie zmęczyłem. Na szczycie zjadłem śniadanie, poczytałem Biblię(od pewnego czasu zawsze ze słowem Bożym). Po tej chwili odpoczynku ruszyłem do domu zatrzymując się na chwilę w Wiśle na oscypka.
Droga przyjemna, bez wiatru. Jedyny minus to oczywiście samochody, choć wyjątkowo mało mnie minęło jak na niedzielę :)


Kategoria 100<