Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kurek91 z miasteczka Suszec. Mam przejechane 5601.61 kilometrów w tym 180.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kurek91.bikestats.pl
  • DST 45.40km
  • Teren 21.60km
  • Czas 02:25
  • VAVG 18.79km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka po lesie

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · dodano: 17.02.2011 | Komentarze 0

Suszec-Kobiór

Siedziałem sobie w domu, gdy zadzwonił do mnie wujek z propozycją (nie do odrzucenia) wybrania się na rowerki w stronę Kobióra przez las. Oczywiście nawet się nie zastanawiałem, rzuciłem wszystko co robiłem i za 10min wyjechaliśmy.
Mój rower nie jest do tego stworzony, żeby jeździć po takim terenie, wszędzie pełno kamieni, muld, ale jechało się wyśmienicie, choć nie wiedzieliśmy dokładnie w którą stronę się udać, gdzie skręcić na skrzyżowaniach. No cóż trzeba było zdac się na intuicję:).
Do dźwięków jazdy śpiewały nam ptaszki na drzewach oraz widok na piękny zielony las. Po jakimś czasie znaleźliśmy się w Kobiórze, było już szaro więc postanowiliśmy wracać asfaltem. Droga była wyremontowana, ale wąska, a do tego ruchliwa, często byliśmy wyprzedzani przez tiry. Nie przyjemnie było tylko wtedy gdy jeden bardzo miły pan zatrąbił za naszymi plecami.... niczego nie spodziewających się rowerzystów ;/. Po powrocie do Suszca wstąpiliśmy na "złoty napój" (czyli piwko), a następnie do domu.


Kategoria <50


  • DST 100.80km
  • Czas 05:13
  • VAVG 19.32km/h
  • VMAX 37.60km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na nudy w niedzielne popołudnie

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 16.02.2011 | Komentarze 0

Suszec-Cieszyn/Czeski Cieszyn-Jastrzębie Zdrój-Suszec

Z domu wyjechałem o godzinie 14:00 jadąc na Pawłowice i Cieszyn. Droga na Cieszyn nie jest przyjemna (wąska, i ruchliwa), ale nie miałem zamiaru odpuścić. Oprócz tego, że raz jedna noga szła do góra, a następnie druga i tak na zmianę, przez większość drogi nic się nie działo. Jedynie w Kończycach Wielkich natknąłem się na drewniany kościół. Trochę nie po drodze miałem bo musiałem zjechać jakieś 2km w bok i w dół, ale dzięki temu znalazłem trasę "szlakiem architektury drewnianej, którą zwiedzę w roku 2011. Następnie trzeba było wrócił, ten podjazd trochę mnie wymęczył.

Zabytkowy kościół w Kończycach Wielkich © kurek

O 15:44 byłem w Cieszynie, skierowałem się na przejście graniczne jak informował znak. Minąłem zamek, przejechałem przez most, aż w pewnej chwili patrze a tu już wszystkie napisy po czesku, jak się okazało nie zauważyłem znaku "Granica Państwa". Pojeździłem trochę po Czeskim Cieszynie, pozwiedzałem, machnąłem foty i wróciłem na Polską stronę na rynek. O 16:20 postanowiłem wracać. Jadąc z powrotem zauważył zjazd na Jastrzębie Zdrój, w którym to mieszka moja rodzina (zawsze dostane obiadek:D). Długo się nie zastanawiając skręciłem na Jastrzębie. Droga była przyjemna, ale Słońce już pomału zachodziło i robiło się chłodniej. Żeby tego było mało skręciłem w Jastrzębiu na Bzie (do teraz nie wiem dlaczego) i musiałem się potem wracać (ale przynajmniej nabiłem km). U rodziny dostałem ciepły posiłek, wypiłem kawę i ruszyłem do domu, w którym byłem około 9.


Kategoria 100<


  • DST 121.40km
  • Czas 07:05
  • VAVG 17.14km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Miniatur "Świat Marzeń"

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 16.02.2011 | Komentarze 1

Suszec-Inwałd-Suszec

Przed 12 zadzwoniłem do Mariusza czy ma jakieś plany i czy nie wybralibyśmy się do Inwałdu. Jako, że zgodził mi się towarzyszyć, wyjechaliśmy około godziny 12:50, kierując się na Pszczynę, a następnie na Brzeszcze i Oświęcim. Jechało się przyjemnie, a o 14:02 znaleźliśmy się w województwie Małopolskim.

Po raz pierwszy odwiedziłem woj. małopolskie © kurek

Następnie z Kęt pojechaliśmy na Andrychów. O godzinie 15:52 około 4km za Andrychowem i 10 przed Wadowicami zaparkowaliśmy nasze fury i ruszyliśmy zwiedzać....kolejkę do kasy ;/ Postaliśmy w niej chwilę a następnie weszliśmy do "Świata Marzeń" :) Oczywiście, chyba przy każdej rekonstrukcji budowli należało zrobić zdjęcie.

Po 50 min zwiedzania, wróciliśmy po nasze rowerki bo przed nami były jeszcze ponad 3h pedałowania. Po drodze zatrzymaliśmy się na pizzę i przejechaliśmy nad "Ulgą Macochy" :) W domu byliśmy po godzinie 20, a my pobiliśmy nasz rekord z lipca przejeżdżając 121.4km w jeden dzień :)
Ciekawa nazwa dla rzeki © kurek


Kategoria 100<


  • DST 63.80km
  • Czas 03:05
  • VAVG 20.69km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Śląski - Dzień 4

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

Wisła-Suszec

Dzień najbardziej nudny ze wszystkich, choć jechało się wyśmienicie ;p. Wcale nam się nie spieszyło z racji tego, że zostało nam nie wiele ponad 60 km do domu.

Obudziłem się około 8:20. Jako że nie chciałem budzić Mariusza, po cichu ubrałem się i wyślizgnąłem do sklepu na małe zakupy by zrobić sobie śniadanko. Gdy wróciłem kolega dalej spał więc postanowiłem, że zacznę już przyrządzać sobie jedzenie. Chwilę później wstał i Mariusz, więc wspólnie zjedliśmy śniadanie, obmyślając co dzisiaj robimy. Były dwie opcje: zostajemy na jeszcze jeden dzień i pojeździmy po górach lub też po południu około 13 wracamy do domu. Postanowiliśmy, że wracamy, więc rozłożyliśmy się na łóżkach, słuchaliśmy muzyki oraz gadając o wszystkim i o niczym mijał nam czas, a my czekaliśmy aż minie południe. Jednak to nasze czekanie nie trwało zbyt długo i tak o 10:15 już byliśmy na rowerach (więc znów czekała nas podróż w największym Słońcu :)).
Przejechaliśmy Wisłę, Ustroń, zatrzymaliśmy się na zimną Nestea oraz ja na loda na stacji benzynowej. Po takiej, krótkiej przerwie spojrzeliśmy ostatni raz na widok gór z tak bliska i ruszyliśmy do domu. Jak już wspominałem jechało się fantastycznie, droga równa, nie było wiatru, można było śmigać. I tak nam droga śmignęła, że ku naszemu zaskoczeniu przejechaliśmy tą trasę w 3h 05min, robiąc tym samym niespodziankę mojej rodzinie, że tak szybko wróciliśmy do domu.

Ostatni widok na góry z tak bliska, podczas tej wyprawy © kurek
I już w domu, naszej małej ojczyźnie © kurek


Podsumowanie dnia 4:
Droga: 63.8km
Razem: 268.4km
Czas: 3h 05min

Podsumowanie wyprawy:
Droga: 268.4km
Czas: 3dni 14h
Przywieźliśmy ze sobą niesamowite przeżycia, zdjęcia oraz wspomnienia, których nie zapomnimy.

Zachwyceni rezultatem wyprawy, nasz następny cel to wyjazd nad Bałtyk w lipcu 2011 (trzymajcie kciuki) , a na następne lata, jeżeli zdrowie pozwoli jechać jeszcze dalej na naszych dwóch kółkach
.

Tak zakończył się dzień 4

<--Dzień 3


Kategoria Beskid Śląski


  • DST 58.20km
  • Czas 04:47
  • VAVG 12.17km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Śląski - Dzień 3

Wtorek, 13 lipca 2010 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

Rajcza-Wisła

Obudziliśmy się około 8, specjalnie nam się nie spieszyło, zjedliśmy śniadanko, spakowaliśmy rzeczy do sakw, załadowaliśmy wszystko na rowery, zdaliśmy pokój i o 9:20 ruszyliśmy do Wisły. Najpierw kierowaliśmy się na Sól i Zwardoń, jadąc przez małe wsie oraz lasy, aż tu nagle znaleźliśmy się tuż obok drogi ekspresowej w miejscowości Laliki. Droga przez Laliki właśnie była w remoncie, ale na szczęście można było przejść po chodniku, albo raczej wdrapywać się na szczyt, ponieważ jest tam "mała górka" :) Żeby tego było mało prażyło największe Słońce, a do tego robotnicy właśnie wylewali nowy asfalt. Zatrzymaliśmy się pod sklepem by kupić wodę i trochę się ochłodzić w cieniu drzew.


Napłynęło więcej chmur dzięki czemu zrobiło się przyjemniej, a my cały czas pnąc się do góry, podziwialiśmy widoki. Jadąc tak szczytami, wznosząc się i opadając dojechaliśmy do Koniakowa, w którym to zatrzymaliśmy się na łyk zimnego soku pomarańczowego :)


Następnie był przyjemny zjazd a zaraz za nim Istebna, w której to czekał nas podjazd na Kubalonkę, ale najpierw trzeba było przedostać się remontowaną drogą przez miasto, a nie chcieliśmy jechać objazdem i znów dokładać kilometrów. Po przejechaniu wertep, zaczęło się wjeżdżanie na szczyt (pomału ale do góry :)).
O godzinie 11:40 zatrzymaliśmy się na obiad w pizzerii, by się doładować na dalszą podróż. Godzinę później osiągnęliśmy szczyt i oczywiście należało zrobić parę zdjęć :)

Kubalonka w Istebnej, pod karczmą "Kubalonka" © kurek


Następnie do Wisły prowadził długi zjazd lasem po serpentynach. O 14:30 byliśmy w Wiśle-Jaworniku gdzie wynajęliśmy pokój (burżuazji ciąg dalszy). Po zakwaterowaniu wzięliśmy bardzo przyjemny prysznic, spod którego nie chciało się wychodzić :D. Następnie zjadłem czokotubkę (czyli czekoladę marki Milka, która rozpuściła się w plecaku). Po tej przekąsce wybraliśmy się na miasto trochę pozwiedzać. Pojeździliśmy po rynku, zjedliśmy lody, posiedzieliśmy na ławce i o 18:05 wróciliśmy do pokoju.

Skocznia w Wiśle...widok z rynku © kurek


Podsumowanie dnia 3:
Droga: 58.2km
Razem: 204.6km
Czas: 5h 15min (w tym przerwy)


Tak zakończył się dzień 3

<--Dzień 2
Dzień 4-->


Kategoria Beskid Śląski


  • DST 52.80km
  • Czas 04:12
  • VAVG 12.57km/h
  • VMAX 61.20km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Śląski - Dzień 2

Poniedziałek, 12 lipca 2010 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

Sopotnia Wielka-Rajcza

Obudziliśmy się przed 7, zjedliśmy śniadanko, skoczyliśmy do pobliskiego sklepu po parę rzeczy, spakowaliśmy namiot, załadowaliśmy wszystko na rower, by następnie podziękować Pani Teresie za miejsce i o godzinie 8:52 ruszyliśmy spotkać się z naszą koleżanką Sylwią. Na początek trzeba było cofnąć się 4 km, by następnie błądzić w tą i z powrotem jakieś 40 min :) Dopiero po 3 telefonie dogadaliśmy się, w którą stronę się udać.

Panorama miejsówki...widok z namiotu © kurek

Mnóstwo czasu spędziliśmy na rozmowie, dowiadując się również co czeka nas w najbliższej Sopotni Małej (ale o tym później). Gdy już chcieliśmy uciekać dostaliśmy pyszny obiad :D Po wszamaniu tych pyszności, był już najwyższy czas aby ruszyć tyłki. O godzinie 12:20 pożegnaliśmy się z koleżanką oraz jej braćmi, wsiedliśmy na rowerki i w końcu ruszyliśmy w stronę Rajczy. Na początek znów trzeba było się wracać, gdyż do Sopotni prowadzi tylko jedna droga przez las.
Gdy dojechaliśmy do skrzyżowania, skierowaliśmy się na Sopotnię Małą, w której to zaczęły się prawdziwe góry, jeżeli chodzi o podjazdy, ale za to nowiutki asfalt, po którym jechało się świetnie :) Na podjeździe wyprzedził nas traktor, którego to potem minęliśmy zjeżdżając z prędkością 61,2 km/h.

Ostatni widok na Sopotnie...przy wjeździe na "górke" © kurek



Następnie kierując się na Węgierską Górkę, skręciliśmy w złą stronę nadkładając trochę km jadąc na Wieprz. Jadąc dalej zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę nad rzeką...pod mostem :) Po tym orzeźwieniu ruszyliśmy w dalszą drogę.


W Milówce zatrzymaliśmy się przed sklepem uzupełnić zapas wody oraz by zjeść snickersa..i jedziemy dalej :D O godzinie 16:00 byliśmy w Rajczy, ale trzeba było znaleźć teraz miejsce na nocleg. Zajechaliśmy do schroniska młodzieżowego (normalnie burżuazja;p ) Jak się okazało byliśmy jedyni na całe schronisko. Dostaliśmy 5-osobowy pokój i po rozwaleniu się na wszystkie łóżka zrobiliśmy zdjęcia oraz korzystając z kuchni przygotowaliśmy sobie spaghetti. A po kolacji rozłożyliśmy się na łóżkach
"Snickers....i jedziesz dalej" :D © kurek



Podsumowanie dnia 2:
Droga: 49.8km
Razem: 146.4km

Czas: 5h 13min (w tym przerwy)

Tak zakończył się dzień 2

<--Dzień 1Dzień 3-->


Kategoria Beskid Śląski


  • DST 93.60km
  • Teren 12.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 20.35km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Śląski - Dzień 1

Niedziela, 11 lipca 2010 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

11.07.2010 - 14.07.2010
Trasa: Suszec-Sopotnia Wielka-Rajcza-Wisła-Suszec


Wyprawa, którą planowaliśmy od wiosny i na którą nie mogliśmy się doczekać, choć były pewne wątpliwości, ponieważ była to dla nas pierwsza taka podróż.

Suszec-Sopotnia Wielka

Po wcześniejszym spakowaniu się do sakw, sprawdzeniu dwukrotnie czy się czegoś nie zapomniało, załadowaniu wszystkiego na rower, zaaplikowaniu słuchawek, o godzinie 8:00 spotkałem się z moim przyjacielem Mariuszem pod GOK-iem w Suszcu. Gdy tylko podjechałem...mała usterka (źle ustawione klocki hamulcowe), z którą szybko się uwinąłem.

Ostatnie przygotowania © kurek

O 8:16 ruszyliśmy w drogę kierując się przez Brzeźce na Pszczynę. Następnie jadąc przez las obok jeziora Goczałkowickiego, zabłądziliśmy ale na całe szczęście drogą przechodziła rodzina, która udzieliła nam informacji, w którą stronę się udać. O godzinie 10:01 i po 43,7km dojechaliśmy do Bielska Białej, gdzie postanowiliśmy zrobić sobie dłuższą przerwę i poznaliśmy nową koleżankę Anię :)
O 9:30 dotarliśmy do Bielska Białe....znaczy sie do znaku ;p © kurek

2 godzinna przerwa w Bielsku Białej © kurek

Mieliśmy zamiar przeczekać południe i największy upał, ale że nie mogliśmy już dłużej usiedzieć o 11:54 postanowiliśmy ruszyć dalej, po 5 min nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy:) Jednak nie chcąc zawracać postanowiliśmy brnąć dalej przed siebie, aż w końcu znaleźliśmy znak Żywiec-->....całe szczęście :D
Z każdą chwilą zbliżaliśmy się do gór, również ilością podjazdów :)
Po 1h 5min i 26 km od Bielska (a 69 od domu) dojechaliśmy do Żywca, gdzie zajechaliśmy nad jezioro żywieckie, odpocząć i zjeść coś ciepłego.

1 cel podróży - jezioro Żywieckie © kurek

Panorama jeziora żywieckiego © kurek

Kiedy zrobiliśmy fotki ruszyliśmy dalej, by o 19:50 dotrzeć do Sopotni Wielkiej, gdzie mieszka nasza znajoma. Jednak po zrobieniu 89km z licznymi podjazdami dojechaliśmy jedynie za znak i postanowiliśmy rozłożyć się w zaroślach na naszych karimatach.

Po około 30min wylegiwania się na kamieniach spakowaliśmy karimaty na bagażnik i ruszyliśmy dalej, aby po
4 km znaleźć się pod największym wodospadem w Polsce. Oczywiście zatrzymaliśmy się na zrobienie zdjęć oraz aby trochę się orzeźwić:)


Orzeźwienie nad rzeką :) © kurek


Następnie należało poszukać miejsca na nocleg, znaleźliśmy je u Pani Teresy, która pozwoliła nam rozbić namiot za domem. Po kolacji wybraliśmy się na prysznic...pod wodospad:D Woda była zimna, ale za to było nam bardzo przyjemnie, po całym dniu pedałowania w Słońcu. Po kąpieli zwiedziliśmy jeszcze okolice nabraliśmy wody do butelek by umyć nasze naczynia po kolacji. Wieczorem wskoczyliśmy do śpiworków, zrobiliśmy prowizoryczne poduszki i poszliśmy spać. Jak to w górach w nocy bywa zimno, co odczuliśmy budząc się około 1:00. Trzeba było odpalić naszą kuchenkę by zrobiło się trochę cieplej.



Podsumowanie dnia 1:
Droga: 93,3km
Czas: 9h 23min (w tym wszystkie przerwy)
Do tego opaliliśmy się na czerwono, choć o dziwo nic nas nie piekło :)


Tak zakończył się dzień 1 naszej wyprawy:)
Dzień 2-->


Kategoria Beskid Śląski


  • DST 71.00km
  • Czas 03:17
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Podjazdy 3200m
  • Sprzęt Kate
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookoła zbiornika goczałkowickiego

Niedziela, 13 czerwca 2010 · dodano: 09.02.2011 | Komentarze 0

Jedyna niedzielna wycieczka, którą zaplanowaliśmy. Chcieliśmy również wypróbować sakwy, które zakupiliśmy.
Wyjechaliśmy po obiedzie około 14 kierując się na Wisłę Małą. Jechało się przyjemnie, świetna pogoda nie za ciepło, bezwietrznie, nie forsowaliśmy również tempa. W strumieniu skręciliśmy na Zabłocie i Mnich. Do miejscowości Landek prowadziła długa droga przez las. Następnie dojechaliśmy do Rudzicy, gdzie natrafiliśmy na bardzo długi podjazd, w jego połowie postanowiliśmy zrobić sobie przerwę na zrobienie kilku fotek.

Ja z rowerkiem przed krzaczkami :) © kurek

Poległem na podjeździe w Rudzicy ;p © kurek

Później ruszyliśmy dalej, na chwilę zatrzymując się na "szczycie".
Widok z podjazdu w Rudzicy © kurek

znowu ja.... © kurek

Z Rudzicy skierowaliśmy się na Bronów, do którego prowadził bardzo przyjemny zjazd. Następnie przez Zabrzeg, Goczałkowice dojechaliśmy do Pszczyny, gdzie poszliśmy na pizze. Po kolacji wsiedliśmy na rowery i po pokonaniu ostatnich 14km wróciliśmy do domu.
Panorama na Beskid Śląski © kurek


Kategoria <50<100