Info
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Maj2 - 2
- 2015, Lipiec13 - 0
- 2014, Luty3 - 3
- 2013, Październik4 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 0
- 2013, Maj2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec3 - 3
- 2011, Sierpień7 - 2
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Luty2 - 0
- 2010, Sierpień3 - 1
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- DST 100.80km
- Czas 05:13
- VAVG 19.32km/h
- VMAX 37.60km/h
- Sprzęt Kate
- Aktywność Jazda na rowerze
Na nudy w niedzielne popołudnie
Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 16.02.2011 | Komentarze 0
Suszec-Cieszyn/Czeski Cieszyn-Jastrzębie Zdrój-Suszec
Z domu wyjechałem o godzinie 14:00 jadąc na Pawłowice i Cieszyn. Droga na Cieszyn nie jest przyjemna (wąska, i ruchliwa), ale nie miałem zamiaru odpuścić. Oprócz tego, że raz jedna noga szła do góra, a następnie druga i tak na zmianę, przez większość drogi nic się nie działo. Jedynie w Kończycach Wielkich natknąłem się na drewniany kościół. Trochę nie po drodze miałem bo musiałem zjechać jakieś 2km w bok i w dół, ale dzięki temu znalazłem trasę "szlakiem architektury drewnianej, którą zwiedzę w roku 2011. Następnie trzeba było wrócił, ten podjazd trochę mnie wymęczył.Zabytkowy kościół w Kończycach Wielkich
© kurek
O 15:44 byłem w Cieszynie, skierowałem się na przejście graniczne jak informował znak. Minąłem zamek, przejechałem przez most, aż w pewnej chwili patrze a tu już wszystkie napisy po czesku, jak się okazało nie zauważyłem znaku "Granica Państwa". Pojeździłem trochę po Czeskim Cieszynie, pozwiedzałem, machnąłem foty i wróciłem na Polską stronę na rynek. O 16:20 postanowiłem wracać. Jadąc z powrotem zauważył zjazd na Jastrzębie Zdrój, w którym to mieszka moja rodzina (zawsze dostane obiadek:D). Długo się nie zastanawiając skręciłem na Jastrzębie. Droga była przyjemna, ale Słońce już pomału zachodziło i robiło się chłodniej. Żeby tego było mało skręciłem w Jastrzębiu na Bzie (do teraz nie wiem dlaczego) i musiałem się potem wracać (ale przynajmniej nabiłem km). U rodziny dostałem ciepły posiłek, wypiłem kawę i ruszyłem do domu, w którym byłem około 9.