Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kurek91 z miasteczka Suszec. Mam przejechane 5601.61 kilometrów w tym 180.30 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kurek91.bikestats.pl
  • DST 94.50km
  • Czas 07:07
  • VAVG 13.28km/h
  • Sprzęt Kely
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień 9

Poniedziałek, 20 lipca 2015 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 0


Ried im Innkreis - droga B12, gdzieś przed Freyung

Jako, że nocleg był w mało zacisznej okolicy, wstaliśmy przed 7 i po szybkim spakowaniu manatków ruszyliśmy przed siebie i na dzień dobry zabłądziliśmy w Ried, ale winą są źle oznakowane drogi w mieście. Prawdiłową trasę udało nam się znaleźć po około 20 minutach i tym samym skierowaliśmy się na Ort im Innkreis. Do samego Ort cisnęliśmy główną drogą więc nic się nie działo. W mieście odbiliśmy na Eggerding, a dalej Sankt Marienkirchen bei Schärding. Następnie dojechaliśmy do rzeki Inn (nie tak szeroka jak Dunaj, ale woda mętniejsza), oraz miasta Schärding, w którym przekroczyliśmy granicę z Niemcami. Oprócz małej niebiekiej tabliczki w gwiazdki i napisem Deutschland (nie była godna zdjęcia) nie było żadnej inndej informacji o zmianie państwa. Po tym małym rozczarowaniu, ruszyliśmy drogą rowerową wzdłuż Innu, mijając po drodze grupę hmmm... "rowerowych dziadków na wspomagaczach", tzn śmigali sobie na rowerach z prądem i musieliśmy nieźle nacisnąć na pedały żeby ich wyprzedzić. Rzeka zaprowadziła nas do Passau, w którym oczywiście pobłądziliśmy, chciałbym tu nadmienić, że nie mieliśmy mapy Niemiec ponieważ uznałem że na ten krótki odcinek jest nam nie potrzebna. BŁĄD i to duży, zawsze warto mieć jakąkolwiek mapę. Plan był taki, że z Passawy jedziemy na Freyung a dalej do granicy z Czechami za Philippsreut. Mieliśmy do wyboru dwie drogi "12" i jakąś drogę rowerową, która zaczynała się równolegle do dwunastki. Obie rozpoczynały się podjazdem, sporym, ale na "rowerówce" nie było ruchu samochodowego. Kilka chwil namysłu i ruszyliśmy mozolnie do góry ścieżką, po momencie zawracając (droga odbijała za bardzo od 12, a nie wiedzieliśmy dokąd prowadzi) i robiąc to samo z większym wysiłkiem na głównej drodze wychodzącej z miasta. Z początku póki szło jechaliśmy chodnikiem, a potem z powodu braku pobocza pedałowaliśmy asfaltem trzymając się możliwie jak najbliżej prawej strony (szok, że nikt na nas nie trąbił). Po wjechaniu na szczyt wbiliśmy się na drogę rowerową biegnącą wzdłuż naszej dwunastki (jak się okazało była to ta sama droga, z której zawróciliśmy wcześniej). Od tej pory zmieniło się nieco ukształtowanie terenu. Dotychczas prócz dwóch, trzech większych podjazdów było w miarę płasko....było. Zrobiło się pagórkowato, a miał to być jedynie wstęp do tego co czekało nas przez najbliższe dwa dni, ale o tym w swoi czasie. Około 13 zatrzymaliśmy się na polanie na obiad, Artur przygotował sobie niemieckie parówki, a następnie schowaliśmy się w lesie przed upałem na dwugodzinną drzemkę. Mój towarzysz po przebudzeniu wyglądał mizernie i tak też się czuł. Jednak nie było wyboru trzeba było jechać dalej. W miejscowości Hutthurm udaliśmy się do Lidla na małe zakupy i spotkaliśmy rodaków pracujących w Niemczech (niestety nie pamiętam imion, ech ta pamięć). I teraz pozwolę sobie przytoczyć słowa pana Piotra Kuryło z książki "Ostatni Maraton", "Dobrzy ludzie zwykle pojawiają się tam, gdzie czekają na nich potrzebujący", a do tego czuwała nad nami opatrzność Boża. Otóż po krótkiej rozmowie i wspomnieniu o złym samopoczuciu Artura rozjechaliśmy się w swoje strony, jednak my pojechaliśmy inną drogą niż powinniśmy zatrzymując się za chwilę pod drzewem, ponieważ Artur czuł się już fatalnie. Nie minęło 5 minut a podjechał do nas niedawno widziany rodak z bananami i coca-colą, mówiąc że nie dało mu to spokoju i musiał nam coś dać. Podziękowaliśmy serdecznie i po wymianie uwag na temat niedoli mojego towarzysza pojechał do domu. Chwilę potem Artur zwrócił Niemcom ich parówki i od razu poczuł się nieco lepiej, zresztą ja też, ponieważ obawiałem się, że mógł zatruć się tym "mięsem" i trzeba by było szukać jakiegoś lekarza. Po tej akcji wzmocniliśmy się bananami i ruszyliśmy w dalszą drogę. 3km dalej zatrzymała nas ta sama para spod Lidla przekazując nam krople żołądkowe i jeszcze coś na wzmocnienie. Podziękowaliśmy najpiękniej jak umieliśmy za tą okazaną pomoc i tym razem pożegnaliśmy się już ostatni raz i popedałowaliśmy dalej. Artur jednak po całej tej przygodzie był osłabiony, więc kilometry leciały powoli i stawało się jasne, że nie zdołamy wykonać planu na ten dzień (chcieliśmy znaleźć się w Czechach), do tego podjazdy też mu nie służyły. W pewnej chwili mijaliśmy rowerzystę, który zawołał coś po polsku. Nie namyślając się długo zatrzymałem się przy nim i przywitałem się naszym "Witaj", lecz szybko przeszedłem na angielski, gdyż okazało się że podróżnik pochodzi z Irlandii, a na imię mu John. Otóż John "Irish Bike" jak go zapisałem w telefonie zostawił swoje dotychczasowe życie i wyruszył zwiedzać świat. Najpierw stopem, potem na rowerze zwiedził prawie całą Europę (był również w Polsce i potrafi się naszym językiem posługiwać). Porozmawialiśmy jeszcze chwilę na temat celów naszych podróży, wymieniliśmy się numerami telefonów i ruszyliśmy w dalsze drogi, John szczęśliwy że mógł zerknąć na mapę Czech (nie miał za wiele majdanu, a już na pewno nie miał żadnych map) ja szczęśliwy że spełniło się moje marzenie by spotkać takiego typowego podróżnika, który cały dobytek ma ze sobą, a jego domem jest świat. Następnie zaczęliśmy się rozglądać za miejscem do rozbicia namiotu i tak około 5km przed Freyung postawiliśmy nasz namiot na jakiejś polnej drodze obok "12". Artur był tak wyczerpany że tylko wrzucił wszystko do namiotu i poszedł spać, ja uczyniłem to zaraz po kolacji i zabezpieczeniu naszego sprzętu.

Miasto SchärdingMost nad Innem
Passawa w oddaliJohn


Kategoria Czechy/Austria



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ednia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]