Info
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Maj2 - 2
- 2015, Lipiec13 - 0
- 2014, Luty3 - 3
- 2013, Październik4 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 0
- 2013, Maj2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec3 - 3
- 2011, Sierpień7 - 2
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Luty2 - 0
- 2010, Sierpień3 - 1
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- DST 122.00km
- Czas 07:13
- VAVG 16.91km/h
- Sprzęt Kely
- Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 1
Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 12.10.2015 | Komentarze 0
Dawno mnie tutaj nie było, ale może coś sklecę ;)
Suszec - Mankovice
Niezapomniana podróż, pierwsza tak poważna w moim życiorysie. Niesamowite wrażenia, widoki, przeżycia i nowa znajomość. Ale od początku. Wpis rozpocząć trzeba od przygotowań do wyprawy. Najpierw jako, że zostałem osamotniony w takim przedsięwzięciu przez mojego przyjaciela, z którym to zaczynałem swoje podróże, musiałem znaleźć sobie nowego towarzysza podróży. Jak się okazało znalazłem go już w zeszłym roku ;) Otóż zeszłoroczne plany były wielkie (mam nadzieje przejechać tą trasę, na razie jest ona głęboko schowana), i już w tedy musiałem szukać nowego kompana. Dodałem ogłoszenie tu i tam, znalazło się parę osób ale tylko z jedną utrzymałem dłuższy kontakt. Jednak jak to czasem bywa, człowiek sobie planuje, a życie definiuje te plany. Posypało mi się tu i tam, przez co nie dałem rady nigdzie wyjechać. Minęło pół roku i około stycznia/lutego zacząłem myśleć nad tegoroczną wyprawą. Odgrzebałem w pamięci pewne miejsce widziane na zdjęciach w Austrii i uznałem że to może być dobry pomysł. Zostało tylko znaleźć towarzysza do podróży (jako że nie zwykłem sam się na takie wycieczki udawać). Przypomniałem sobie właśnie o tym koledze do którego pisałem w zeszłym roku i postanowiłem odezwać się do niego z nową propozycją wyprawy. Po paru dniach oczekiwania nadeszła odpowiedź z chęcią uczestnictwa. Po kilku wymienionych między sobą mail'ach, w końcu doszło do spotkania by obgadać wszystkie szczegóły i w ten sposób poznałem Artura. Postanowiliśmy wyjeżdżać ode mnie z domu, więc dzień przed odjazdem powitałem u siebie nowego kolegę i przy piwku dogadaliśmy ostatnie plany wyprawy. Wstaliśmy trochę później niż planowaliśmy, ale była niedziela i w sumie nie spieszyło nam się specjalnie. Po śniadaniu spakowaliśmy ostatnie rzeczy pożegnaliśmy się z moim bratem i zaczęła się nasza pierwsza podróż.
Wyjechaliśmy około 8:15. Poranek był ciepły, bezwietrzny, a drogi były puste. Kierowaliśmy się na Pawłowice, i tu krótki postój, by mój brat mógł podrzucić mi rozmówki niemiecko-polskie, które zostawiłem w domu (awaria nr 1), a dalej w kierunku Kończyc Wielkich by tam odbić na Karvinę. O godzinie 9:53 przekroczyliśmy naszą pierwszą granicę i znaleźliśmy się w Republice Czeskiej. W Karvinie trochę pobłądziliśmy przez objazdy, ale w końcu udaliśmy się drogą na Ostravę. Postanowiliśmy nie zwiedzać tego miasta i minęliśmy je obwodnicą, a następnie skręciliśmy w stronę Bilovca. Po odjechaniu jakiś 10km od Ostravy przypomniało nam się że wiozę flagi (Polski i Sląska) więc postanowiłem zaczepić je o sakwy. Dalej w Klimkovicach czekały nas pierwsze zakupy i jak się okazało Artur zabrał ze sobą tylko Euro zostawiając kartę bankową w domu (awaria nr 2). Ugadaliśmy się że za zakupy w Czechach płacę ja, a Artur będzie stawiał w Austrii. Po szybkich zakupach, w których nie mogło zabraknąć czeskiego piwa ;p, udaliśmy się w dalszą drogę. Przed miejscowością Fulnek, Artur prawdopodobnie najechał na kamień i tym samym złapał gumę (awaria nr 3). Chwilę wcześniej mijaliśmy przystanek, na który postanowiliśmy wrócić i tam naprawić usterkę, a przy okazji ugotować pierwszy wspólny obiad. Po posiłku, spotkaniu "tubylca" (starszego pana Pepika) ,wymianie dętki i krótkiej siescie, ruszyliśmy dalej. W Odrach zaczęliśmy się zastanawiać nad poszukaniem pierwszego noclegu i zależało nam na tym aby rozbić się przy jakiejś rzeczce. Przy szukaniu miejsca mijaliśmy dwóch rowerzystów, którzy widząc Polską flagę serdecznie nas pozdrowili...po polsku ;) Po krótkiej rozmowie okazało się że zwiedzają Czechy już od tygodnia jeżdżąc cyklostradami (jest ich dużo, ale spora część ma kamienistą nawierzchnię co utrudnia poruszanie się z sakwami) i też rozglądali się za noclegiem. Przejechaliśmy z nimi kawałem szukając miejsca, ale w końcu każda dwójka pojechała w swoją stronę. Po paru minutach znaleźliśmy świetne miejsce w Mankovicach nad rzeczką. Cisza, spokój, daleko do domostw i przede wszystkim było miejsce do obmycia się. Nic tak nie cieszy jak trochę wody po całym dniu jazdy. Po sowitej kolacji odpoczęliśmy chwilę nad rzeką, rozbiliśmy namiot, zabezpieczyliśmy rowery i udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.
Tak zakończył się dzień pierwszy naszej wyprawy.




Kategoria Czechy/Austria