Info
Suma podjazdów to 7992 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2016, Maj2 - 2
- 2015, Lipiec13 - 0
- 2014, Luty3 - 3
- 2013, Październik4 - 0
- 2013, Sierpień3 - 0
- 2013, Czerwiec4 - 0
- 2013, Maj2 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 3
- 2012, Sierpień3 - 0
- 2012, Lipiec1 - 0
- 2012, Czerwiec3 - 3
- 2011, Sierpień7 - 2
- 2011, Maj1 - 0
- 2011, Luty2 - 0
- 2010, Sierpień3 - 1
- 2010, Lipiec4 - 0
- 2010, Czerwiec1 - 0
- DST 224.10km
- Czas 09:05
- VAVG 24.67km/h
- Sprzęt Kely
- Aktywność Jazda na rowerze
Po pierwsze 200km
Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 12.03.2013 | Komentarze 3
Suszec-Kraków
We wrześniu dni są coraz krótsze, o dziwo. Trochę o tym zapomniałem wybierając się na wycieczkę, ale od początku. Dnia wcześniejszego ustaliłem plan. Był prosty, zrobić pierwsze 200 km w mojej „karierze”. Wstałem o godzinie 6, szybko się pozbierałem i na rowerek. Pogoda była ładna, ciepła choć wietrzna. Zawsze mam tak, że pierwsze 30km mam na „dotarcie” to znaczy rozgrzewają mi się mięśnie, często czuję się słabo i zawsze zastanawiam się czy nie zmienić planów. Ale po tej 30 jest coraz lepiej. Jechało się przyjemnie, choć cały czas wiatr był czołowy. Na drodze specjalnie dużo się nie działo, jedynie co to musiałem jechać objazdem i nadłożyć trochę kilometrów. Jako, że jechałem w niedzielę ruch z rana był mały, a w niektórych miejscach byłem jedynym poruszającym się po asfalcie. Minuty płynęły, za minutami godziny, a ja prułem przed siebie, by o godzinie 11:05 zawitać na przedmieściach Krakowa. W mieście zjadłem obiad, trochę się pokręciłem tu i tam. Po odpoczynku na rynku i 3 godzinach spędzonych w stolicy Małopolski ruszyłem w drogę powrotną, w której też nie działo się za wiele. Do czasu aż dojechałem do wcześniej wspomnianego objazdu, którym to jechałem rano. Postanowiłem jednak, że tym razem nim nie pojadę. Błąd! Na samym początku było cudownie, nowiuśki asfalt, droga prosta jak deska. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, dlaczego jest objazd dla tej drogi. Przekonałem się za chwilę, kiedy to dojechałem do remontowanego mostu. Na szczęście w prawo odbijała droga rowerowa, ale nie zachęcała do jazdy po swojej nawierzchni. Stanąłem przed wyborem, albo się wrócić i jechać objazdem, albo podążać za drogą rowerową. Wybrałem drugą opcję, przecież oznakowaną drogą rowerową muszę gdzieś dojechać. Błąd! W naszym kraju bywa tak, że podążając za oznakowaną drogą rowerową zostaje się na środku wygwizdowa, z trzema drogami, bez żadnego znaku. Postanowiłem, że nie będę się wracał, gdzieś w końcu przecież muszę wyjechać. Podążałem drogą w kierunku najbardziej mi odpowiadającym i po kilkunastu minutach jeżdżenia po polach, znalazłem w końcu cywilizację. Po krótkiej rozmowie z pierwszą napotkaną osobą, dowiedziałem się w którym kierunku mam się udać by trafić do domu. I tutaj właśnie wracamy do początku, gdzie to wspomniałem, że dni na jesień są coraz krótsze. Ostanie 20 km pokonałem już po zmierzchu kiedy też to zrobiło się trochę chłodno. Ale wycieczka bardzo się udała, choć teraz zabieram ze sobą mapę i przestałem ufać drogom rowerowym ;). Najważniejsze, że zrobiłem swoje pierwsze 200km jednego dnia. Dokładnie przejechałem 224,1km co jest moim rekordem.
Komentarze